Postanowiłam wypróbować najnowszą farbę Syoss. Muszę przyznać, że chyba stałam się miłośniczką farb, które oferuje ten producent.
Farbę kupiłam w odcieniu Słodki Brąz. W opakowaniu mamy emulsję rozwijającą (50 ml), krem koloryzujący (50 ml) i oczywiście saszetkę odżywki oraz rękawiczki. Farbę nakładamy tradycyjnie na suche, nieumyte włosy i trzymamy przez 30 min., czyli nic odkrywczego. Zapach farby jak to farba, ale momentami czułam zapach ryby ;) Jestem bardzo zadowolona z uzyskanego efektu, kolor wyszedł naprawdę piękny. Dla przypomnienia wcześniej farbowałam włosy również farbą Syoss, ale z serii Mixing Colors w odcieniu Złoty Metaliczny Brąz. Czy powoduje, że włosy stają się miękkie itp., itd., jak obiecuje producent? Włosy są faktycznie miękkie, ale tak na dobrą sprawę miękkość włosów raczej zapewniłam sobie odżywką i dbaniem o włosy niż farbą do włosów ;) Kolor bardzo mi się podoba i przez najbliższy czas włosy planuję farbować wyłącznie tym odcieniem (chociaż ze mną nigdy nic nie wiadomo :D).
piątek, 23 sierpnia 2013
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Ulubieńcy lipca i sierpnia.
Miały być ulubieńcy lipca, ale że czas nie pozwolił napisać notki wcześniej, sierpień już tak na dobrą sprawę się kończy, nic w tym miesiącu nowego mnie nie zachwyciło, dalej zachwycam się kosmetykami z lipca, więc notka będzie dotyczyła ulubieńców dwóch miesięcy.
L'oreal, Triple Active, krem na noc- oj chyba nigdy w życiu nie miałam tak świetnego kremu na noc. Świetnie nawilża moją skórę, nie zapycha jej i szybko się wchłania. Do tego uwielbiam jego zapach i opakowanie (kocham szklane słoiczki ;))
Joanna, Z apteczki babuni, peeling do ciała z proteinami mlecznymi i ekstraktem z miodu- zapłaciłam za niego niecałe 10 zł w Super Pharm, gdy był na promocji, normalnie kosztuje ok. 15 zł. Ma świetną konsystencję, która powoduje, że jest bardzo wydajny, świetnie ściera, ale nie jest to agresywny peeling. Nie ma mowy o wysuszeniu skóry i jakichkolwiek podrażnieniach. Wiele osób nie lubi peelingów zostawiających tłustą warstwę, ten tego nie robi.
Kolastyna, Czysta formuła, delikatna emulsja do mycia twarzy- produkt naprawdę tani, ja zapłaciłam za niego kilka złotych. Ma piękny zapach, jest bardzo wydajny, delikatnie się pieni. Nie zapycha i nie wysusza skóry i ładnie ją oczyszcza. Wiem, że jest dość trudno dostępny, ja go kupiłam w Kauflandzie.
L'biotica, Biovax, Intensywnie regenerująca maseczka do włosów słabych ze skłonnością do wypadania- coś niesamowitego! Nie przepadam za produktami do włosów, które musimy trzymać na naszych włosach przez X czasu, dlatego nie kupuję takich produktów, ale postanowiłam, że wypróbuję tą maseczkę. Używam jej raz w tygodniu i mam ją na włosach jakąś godzinkę. Włosy po jej użyciu są miękkie, gładkie i co najważniejsze maseczka zmniejsza ich wypadanie. Jest wydajna, ładnie pachnie, opakowanie zapewnia nam zużycie produktu do końca.
Lakiery: Essie nr 88 i Rimmel Salon Pro kolor Rock n Roll- dwa lakiery, których używałam non stop na zmianę. Oba lakiery świetnie kryją, są długotrwałe. Mimo wszystko to Rimmel dale ładniejszy połysk :) Uwielbiam te lakiery i używam im cały czas, na razie nie mam ochoty na inne lakiery :)
Essence, cień do powiek w kolorze 58, Cappucino, please!- cień do powiek, który używam cały czas, nakładam go na całą powiekę i dorzucam zawsze jakiś inny na załamanie powieki. Nie używam nigdy żadnych baz pod cienie, co nie zmienia faktu, że cień ten jest bardzo trwały. Kolor jest przepiękny, jest to beż z delikatnymi drobinkami. Pigmentacja świetna. Nie wiem ile kosztuje, ale nie jest on drogi, więc wydaje mi się, że warto kupić i wypróbować ;)
Max Factor, Eye Brightening- tusz do rzęs, moja wersja jest przeznaczona do oczu niebieskich. Kupując go nie zakładałam, że podkreśli kolor oczu, bo umówmy się, cudów nie ma. Mimo wszystko jest to świetny tusz, używam go cały czas, inne tuszę poszły w odstawkę. Pięknie rozczesuje nasze rzęsy i wydłuża. Tusz ten zrobił na mnie duże wrażenie. I jeśli mi się skończy to na pewno kupię go ponownie.
Rimmel, Vinyl Gloss- w czasie wakacji szminki poszły w odstawkę. Używam tylko tych dwóch błyszczyków. Nadają bardzo ładny połysk, posiadają brokat, który nie daje jakiegoś tandetnego efektu i są dość trwałe. Trudno mi uwierzyć, że tak chętnie używam błyszczyków, bo jestem osobą, która preferuje szminki.
Ben Nye- na sam koniec zostały chyba już wszystkim znane pudry. Ja postanowiłam kupić ich odsypki na Allegro. Mam trzy odcienie: Super White, Cameo i ostatnio zakupiłam Fair. Pudry świetnie się sprawdzają. Nie zapychają, dają ładne wykończenie. Co bardzo ważne- nie podkreślają suchych skórek. Co do matowienia to określiłabym je jako dobre. Na tą chwilę wiem, że na pewno kupię pełnowartościowy produkt w kolorze Cameo :)
I to tyle jeśli chodzi o moich ulubieńców.
Ostatnio skusiłam się na kupienie nowej farby SYOSS w kolorze Słodki brąz i postaram się jak najszybciej dodać efekty farbowania na blogu. Mam nadzieje, że uda mi się to zrobić jeszcze w tym miesiącu :)
L'oreal, Triple Active, krem na noc- oj chyba nigdy w życiu nie miałam tak świetnego kremu na noc. Świetnie nawilża moją skórę, nie zapycha jej i szybko się wchłania. Do tego uwielbiam jego zapach i opakowanie (kocham szklane słoiczki ;))
Joanna, Z apteczki babuni, peeling do ciała z proteinami mlecznymi i ekstraktem z miodu- zapłaciłam za niego niecałe 10 zł w Super Pharm, gdy był na promocji, normalnie kosztuje ok. 15 zł. Ma świetną konsystencję, która powoduje, że jest bardzo wydajny, świetnie ściera, ale nie jest to agresywny peeling. Nie ma mowy o wysuszeniu skóry i jakichkolwiek podrażnieniach. Wiele osób nie lubi peelingów zostawiających tłustą warstwę, ten tego nie robi.
Kolastyna, Czysta formuła, delikatna emulsja do mycia twarzy- produkt naprawdę tani, ja zapłaciłam za niego kilka złotych. Ma piękny zapach, jest bardzo wydajny, delikatnie się pieni. Nie zapycha i nie wysusza skóry i ładnie ją oczyszcza. Wiem, że jest dość trudno dostępny, ja go kupiłam w Kauflandzie.
L'biotica, Biovax, Intensywnie regenerująca maseczka do włosów słabych ze skłonnością do wypadania- coś niesamowitego! Nie przepadam za produktami do włosów, które musimy trzymać na naszych włosach przez X czasu, dlatego nie kupuję takich produktów, ale postanowiłam, że wypróbuję tą maseczkę. Używam jej raz w tygodniu i mam ją na włosach jakąś godzinkę. Włosy po jej użyciu są miękkie, gładkie i co najważniejsze maseczka zmniejsza ich wypadanie. Jest wydajna, ładnie pachnie, opakowanie zapewnia nam zużycie produktu do końca.
Lakiery: Essie nr 88 i Rimmel Salon Pro kolor Rock n Roll- dwa lakiery, których używałam non stop na zmianę. Oba lakiery świetnie kryją, są długotrwałe. Mimo wszystko to Rimmel dale ładniejszy połysk :) Uwielbiam te lakiery i używam im cały czas, na razie nie mam ochoty na inne lakiery :)
Essence, cień do powiek w kolorze 58, Cappucino, please!- cień do powiek, który używam cały czas, nakładam go na całą powiekę i dorzucam zawsze jakiś inny na załamanie powieki. Nie używam nigdy żadnych baz pod cienie, co nie zmienia faktu, że cień ten jest bardzo trwały. Kolor jest przepiękny, jest to beż z delikatnymi drobinkami. Pigmentacja świetna. Nie wiem ile kosztuje, ale nie jest on drogi, więc wydaje mi się, że warto kupić i wypróbować ;)
Max Factor, Eye Brightening- tusz do rzęs, moja wersja jest przeznaczona do oczu niebieskich. Kupując go nie zakładałam, że podkreśli kolor oczu, bo umówmy się, cudów nie ma. Mimo wszystko jest to świetny tusz, używam go cały czas, inne tuszę poszły w odstawkę. Pięknie rozczesuje nasze rzęsy i wydłuża. Tusz ten zrobił na mnie duże wrażenie. I jeśli mi się skończy to na pewno kupię go ponownie.
Rimmel, Vinyl Gloss- w czasie wakacji szminki poszły w odstawkę. Używam tylko tych dwóch błyszczyków. Nadają bardzo ładny połysk, posiadają brokat, który nie daje jakiegoś tandetnego efektu i są dość trwałe. Trudno mi uwierzyć, że tak chętnie używam błyszczyków, bo jestem osobą, która preferuje szminki.
Ben Nye- na sam koniec zostały chyba już wszystkim znane pudry. Ja postanowiłam kupić ich odsypki na Allegro. Mam trzy odcienie: Super White, Cameo i ostatnio zakupiłam Fair. Pudry świetnie się sprawdzają. Nie zapychają, dają ładne wykończenie. Co bardzo ważne- nie podkreślają suchych skórek. Co do matowienia to określiłabym je jako dobre. Na tą chwilę wiem, że na pewno kupię pełnowartościowy produkt w kolorze Cameo :)
I to tyle jeśli chodzi o moich ulubieńców.
Ostatnio skusiłam się na kupienie nowej farby SYOSS w kolorze Słodki brąz i postaram się jak najszybciej dodać efekty farbowania na blogu. Mam nadzieje, że uda mi się to zrobić jeszcze w tym miesiącu :)
czwartek, 1 sierpnia 2013
Projekt denko.
Ostatni "Projekt denko" był stosunkowo dawno i trochę mnie zdziwiła ilość kosmetyków, które zużyłam, bo jest tego mało. Fakt, że jest wiele takich, które mają się ku końcowi i zastanawiałam się czy brać je już teraz pod uwagę czy jednak poczekać aż skończą się całkowicie. Stwierdziła, że trafią do kolejnych zdenkowanych :)
Antyperspirant Rexona- nie byłam z niego zachwycona. I nie chodzi tutaj o jego działanie, ale o opakowanie, które przy nakręcę zawsze było brudne od produktu. Jeśli chodzi o Rexone to zdecydowanie wolę ją w sprey'u. Roll on wolę kupić z Nivea :)
Top Sealer z Essence- idzie do kosza mimo, że nie zużyłam nawet połowy. Raz zdarzyło mi się, że nie zakręciłam go dobrze i niestety, ale przy upalnym dniu nie trudno się domyśleć, że już nic z niego nie da się zrobić :/ Strasznie się ciągnie, nie da się niestety go używać.
Krem do cery naczynkowej na dzień z AA- fajnie nawilżający krem, który nie zapycha. Planuje do niego wrócić zimą. Aktualnie na wykończeniu mam krem z Sorayi, który kupię ponownie. A następnie wrócę właśnie do tego z AA.
Zmywacz do paznokci ISANA- nigdy bym nie przypuszczała, że będę miała swój ulubiony zmywacz do paznokci, a tu taka niespodzianka. To już moja kolejna zużyta buteleczka. Jest nie drogi, nie śmierdzi tak strasznie i bardzo fajnie zmywa lakier. Nie da się chyba wymagać więcej od zmywacza :)
Szampon Gliss Kur- lubię bardzo odżywki (pojawiają się w każdych ulubieńcach), czasami też zdarza się, że sięgam też po szampony. Jednak nie kupuje ich za każdym razem, ponieważ jestem osobą, która po zużyciu jednego szamponu nie kupuje drugiego takiego samego, bo kończy się to u mnie łupieżem. Nie mam nic do zarzucenia tego szamponu.
Dax Cosmetics, Perfecta, cukrowy peeeling do ciała- peeling, który fajnie zdziera, pięknie pachnie, same "ochy i achy". Myślała, że będzie on produktem, którego na długo nie będę miała zamiaru zmieniać. Ale po kupieniu peelingu z Joanny, zdecydowanie peeling z Perfecty przegrał.
Puder z Essence, Mattifying compact powder w odcieniu 07- puder męczony przeze mnie naprawdę dość długo. Nie działa cudów, nie matowi na długo, kompletnie nie wydajny, ale tani.
Żel do mycia twarzy z Lirene- czyli produkt, który używam non stop, ale czasami zastanawiam się czy czasem go nie zmienić na chwilę. I całkiem możliwe, że skuszę się na coś innego, gdy zużyje opakowanie, które kupiłam jakiś czas temu.
Samoopalacz w spray'u Sun Ozon- czyli samoopalacz, który można kupić w Rossmanie. Zapach jest OKROPNY i to niestety go u mnie dyskwalifikuje. Czuję go non stop, gdy mam go na sobie. Ale jeśli komuś jest obojętny zapach to serdecznie polecam. Nigdy bym nie pomyślałam, że tani samoopalacz nie zrobi nam "krzywdy", a tu niespodzianka. Szkoda, że ten zapach jest taki straszny.
Antyperspirant Adidas- leżał gdzieś tam w łazience, kupiony przez kogoś w domu i zapomniany całkowicie. Postanowiłam go zużyć. Kiedyś używałałam antyperspiranty Adidasa, ale roll on, ale z czasem niestety mnie zaczęły podrażniać. Producent zapewnia 48h ochrony, ale nie oszukujmy się, aż takich cudów nie ma ;)
Zielony korektor- z tym korektorem mam problem, bo nie pamiętam z jakiej jest firmy, jest to prawdopodobnie Wibo, ale nie daje gwarancji. Korektor mnie nie zachwycił. Zużyłam go, bo jednak wydałam na niego pieniądze.
Eyeliner z Wibo- mój ulubiony eyeliner, ale na razie nie zamierzam go znowu kupić. Chcę sprawdzić coś nowego, ale kiedy kupie jakikolwiek eyeliner to tego nie wiem, bo aktualnie jakoś nie mam ochoty na robienie kresek, więc daruje sobie wydawanie pieniędzy na eyeliner po to by leżał i czekał, aż zachce mi się zrobić kreskę ;)
Produkty do opalania Eveline- przyśpieszacz i balsam do opalania lądują w koszu mimo, że nawet w połowie nie są zużyte. Kupione zostały w tamtym roku i używanie ich w tym roku (zwłaszcza balsamu) nie jest mądrym pomysłem. Zostałam nauczona, że takie produkty trzeba co roku kupować nowe i tak właśnie robię.
Odżywki w spray'u Gliss Kur- czyli już tradycja. Produkty bez których nie rozczeszę swoich włosów :)
Próbki kremów Phenome- próbki te dostałam od ShinyBox. Muszę powiedzieć, że są bardzo fajne i gdyby nie ich cena jeśli chodzi o pełnowymiarowe opakowania to chętnie bym je kupiła.
To by było na tyle. Nie ma tego wiele czym jestem naprawdę zaskoczona. W najbliższych dniach postaram się dodać ulubieńców lipca :)
Antyperspirant Rexona- nie byłam z niego zachwycona. I nie chodzi tutaj o jego działanie, ale o opakowanie, które przy nakręcę zawsze było brudne od produktu. Jeśli chodzi o Rexone to zdecydowanie wolę ją w sprey'u. Roll on wolę kupić z Nivea :)
Top Sealer z Essence- idzie do kosza mimo, że nie zużyłam nawet połowy. Raz zdarzyło mi się, że nie zakręciłam go dobrze i niestety, ale przy upalnym dniu nie trudno się domyśleć, że już nic z niego nie da się zrobić :/ Strasznie się ciągnie, nie da się niestety go używać.
Krem do cery naczynkowej na dzień z AA- fajnie nawilżający krem, który nie zapycha. Planuje do niego wrócić zimą. Aktualnie na wykończeniu mam krem z Sorayi, który kupię ponownie. A następnie wrócę właśnie do tego z AA.
Zmywacz do paznokci ISANA- nigdy bym nie przypuszczała, że będę miała swój ulubiony zmywacz do paznokci, a tu taka niespodzianka. To już moja kolejna zużyta buteleczka. Jest nie drogi, nie śmierdzi tak strasznie i bardzo fajnie zmywa lakier. Nie da się chyba wymagać więcej od zmywacza :)
Szampon Gliss Kur- lubię bardzo odżywki (pojawiają się w każdych ulubieńcach), czasami też zdarza się, że sięgam też po szampony. Jednak nie kupuje ich za każdym razem, ponieważ jestem osobą, która po zużyciu jednego szamponu nie kupuje drugiego takiego samego, bo kończy się to u mnie łupieżem. Nie mam nic do zarzucenia tego szamponu.
Dax Cosmetics, Perfecta, cukrowy peeeling do ciała- peeling, który fajnie zdziera, pięknie pachnie, same "ochy i achy". Myślała, że będzie on produktem, którego na długo nie będę miała zamiaru zmieniać. Ale po kupieniu peelingu z Joanny, zdecydowanie peeling z Perfecty przegrał.
Puder z Essence, Mattifying compact powder w odcieniu 07- puder męczony przeze mnie naprawdę dość długo. Nie działa cudów, nie matowi na długo, kompletnie nie wydajny, ale tani.
Żel do mycia twarzy z Lirene- czyli produkt, który używam non stop, ale czasami zastanawiam się czy czasem go nie zmienić na chwilę. I całkiem możliwe, że skuszę się na coś innego, gdy zużyje opakowanie, które kupiłam jakiś czas temu.
Samoopalacz w spray'u Sun Ozon- czyli samoopalacz, który można kupić w Rossmanie. Zapach jest OKROPNY i to niestety go u mnie dyskwalifikuje. Czuję go non stop, gdy mam go na sobie. Ale jeśli komuś jest obojętny zapach to serdecznie polecam. Nigdy bym nie pomyślałam, że tani samoopalacz nie zrobi nam "krzywdy", a tu niespodzianka. Szkoda, że ten zapach jest taki straszny.
Antyperspirant Adidas- leżał gdzieś tam w łazience, kupiony przez kogoś w domu i zapomniany całkowicie. Postanowiłam go zużyć. Kiedyś używałałam antyperspiranty Adidasa, ale roll on, ale z czasem niestety mnie zaczęły podrażniać. Producent zapewnia 48h ochrony, ale nie oszukujmy się, aż takich cudów nie ma ;)
Zielony korektor- z tym korektorem mam problem, bo nie pamiętam z jakiej jest firmy, jest to prawdopodobnie Wibo, ale nie daje gwarancji. Korektor mnie nie zachwycił. Zużyłam go, bo jednak wydałam na niego pieniądze.
Eyeliner z Wibo- mój ulubiony eyeliner, ale na razie nie zamierzam go znowu kupić. Chcę sprawdzić coś nowego, ale kiedy kupie jakikolwiek eyeliner to tego nie wiem, bo aktualnie jakoś nie mam ochoty na robienie kresek, więc daruje sobie wydawanie pieniędzy na eyeliner po to by leżał i czekał, aż zachce mi się zrobić kreskę ;)
Produkty do opalania Eveline- przyśpieszacz i balsam do opalania lądują w koszu mimo, że nawet w połowie nie są zużyte. Kupione zostały w tamtym roku i używanie ich w tym roku (zwłaszcza balsamu) nie jest mądrym pomysłem. Zostałam nauczona, że takie produkty trzeba co roku kupować nowe i tak właśnie robię.
Kremy do rąk, Ziaja oliwkowy krem do rąk i Garnier-z ekstraktem z aloesu- używam różnych kremów, jednak chyba najbardziej do gustu przypadły mi kremy z Ziaji :) Nie są drobie, fajnie nawilżają, a i opakowanie też mi się podoba;)
Odżywki w spray'u Gliss Kur- czyli już tradycja. Produkty bez których nie rozczeszę swoich włosów :)
Próbki kremów Phenome- próbki te dostałam od ShinyBox. Muszę powiedzieć, że są bardzo fajne i gdyby nie ich cena jeśli chodzi o pełnowymiarowe opakowania to chętnie bym je kupiła.
To by było na tyle. Nie ma tego wiele czym jestem naprawdę zaskoczona. W najbliższych dniach postaram się dodać ulubieńców lipca :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)