Po dość długiej nieobecności powracam z nowościami, które nabyłam w ostatnich miesiącach. Post ten miał być dodany przez mnie dość dawno, ale niestety brak czasu ze względu na pracę na to nie pozwolił, a do tego przepadły mi zdjęcia, które zrobiłam dość dawno i musiałam robić je jeszcze raz.
Co mi takiego przybyło? Na początku pochwalę się co nabyłam na promocji w Rossmanie, 40% na kolorówkę i pielęgnację twarzy:
Lirene, żel do mycia twarzy- tradycyjnie już, bez zmian. Zapłaciłam za niego 6,59 zł, więc prawie darmo. Dopóki się sprawdza, nie mam zamiaru go zmieniać. Aktualnie myję nim twarz wieczorem. Rano używam czegoś innego, delikatniejszego.
L'oreal, Triple Active, krem na noc- miałam to szczęście, że tuż przed rozpoczęciem promocji w Rossmanie, moje kremy były na wykończeniu, więc ucieszył mnie fakt, że będę mogła kupić coś taniej ;) Postanowiłam wypróbować właśnie ten. Zapłaciłam za niego 12,99 zł. Bardzo fajnie nawilża, podoba mi się jego zapach, nie zapycha. Prawdopodobnie zagości u mnie na dłużej.
Soraya, Vitamin, krem matująco-nawilżający na dzień- problem z kremami matującymi przy skórze mieszanej, skłonnej do przesuszania się polega na tym, że często niestety przesuszają naszą skórę i tego właśnie się obawiałam, ale stwierdziłam, że zaryzykuje. Jak się okazało, krem w ogóle mojej skóry nie przesuszył. Również mnie nie zapchał. Czy matowi jakoś specjalnie? Nie bardzo, ale jakoś niespecjalnie mi to przeszkadza. Zapłaciłam za niego 10,19 zł
Max Factor, Eye Brichtening- tusz do rzęs, który ma niby podkreślać kolor naszych oczu. Wiadomo, że tego nie robi, ale chciałam go wypróbować ponieważ obiło mi się o uszy, że ładnie wydłuża rzęsy. Nie jest to czarny tusz do rzęs, jest do ciemna szarość, ale fajnie się sprawdza na co dzień. Podoba mi się jego wydłużenie. Niby jest on pogrubiający, ale czy pogrubia? Hmm... nie bardzo, ale kupiłam go dla wydłużenia rzęs i w tym się sprawdza bardzo fajnie. Kupiłam go za 23,99 zł.
Rimmel, Salon Pro, odcienie: Rock n' Roll i Cocktail Passion- z całego serca polecam te lakiery :) Bez top coatu trzymały mi się jakieś 5 dni, lakiery pięknie wyglądają na paznokciach, niesamowity połysk. W przypadku czerwieni wystarczą 2 warstwy, jeśli chodzi o Cocktail Passion to 3 warstwy dają nam naprawdę fajne krycie ( miałam zrobione zdjęcia paznokci pomalowane tymi lakierami, ale niestety przepadły :/ musicie mi wierzyć na słowo). Zapłaciłam za nie 2x 11,39zł.
Rimmel, Vinyl Gloss, odcienie: Dance with me i Chill Out- moje pierwsze błyszczyki od jakiś 3 lat :D Pierwszy z nich jest to fajny róż, który ja nakładam na usta, na które wcześniej nałożę podkład, wtedy tworzy bardzo fajny kolor. Drugi świetnie się sprawdza na wszelkiego rodzaju szminkach. Nie ma co się o nich rozpisywać, bo to są zwykłe błyszczyki, szału nie ma, ale tragedii też nie, są w sam raz ;) Kosztowały mnie one 2x 11,39zł.
To by było na tyle jeśli chodzi o -40% w Rossmanie. W ostatnim czasie zakupiłam jeszcze to i owo:
Soraya, maseczki- miałam ich znacznie więcej, ale zdążyłam je zużyć. Nie widziałam ich w Rossmanie, ale za to są na pewno w Super Pharm. Jest ich spory wybór. Ja miałam okazję wypróbować maseczki regenerujące zaczerwienienia, oczyszczające, nawilżające i peeling enzymatyczny. Nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. Fajnie się sprawdzają i być może będę ich używała na zmianę z maseczkami z Ziaji. W Super Pharm kosztują 2,49zł.
Kolastyna, Delikatna emulsja do mycia twarzy- Coś co kupiłam od tak, z ciekawości, bo kosztowało ok. 5 zł. Używam jej codziennie rano. Nie wysusza skóry. Słyszałam, że trudna jest do zdobycia, nawet słyszałam, że została wycofana. Ja kupiłam swoją bodajże w Kauflandzie, ale już nie pamiętam. Jeśli będziecie miały okazję kupić tą emulsję to nie zastanawiajcie się, bo naprawdę warto!
Gliss Kur, odżywka w spray'u- czyli już tradycyjnie, produkt bez którego nie rozczesze moich włosów. Kupuję obojętnie jaką, czy to do włosów farbowanych, czy też do włosów zniszczonych, dla mnie to bez różnicy. Kosztowała 17,49 zł.
Nivea, antyperspirant Stress Protect- bardzo lubię antyperspiranty z tej firmy. Nie wiem jak by się sprawdzały w przypadku dużych problemów z poceniem się, bo ja używam Blokera z Ziaji więc nie mam z tym problemów. Nie pamiętam ile za niego dałam, ale nie był drogi.
Isana, zmywacz do paznokci- kolejna już tradycja jeśli chodzi o zakupy kosmetyczne. Zmywacz świetnie sobie radzi z lakierami, nie ma jakiegoś strasznego zapachu, nie wysusza i do tego jest naprawdę tani.
Nivea, Wygładzająco odżywczy krem do rąk- kupiony kiedyś tam w czasie przerwy w podróży :) Potrzebowałam kremu do rąk, a nie miałam żadnego przy sobie więc go kupiłam. Nie pamiętam ceny, ale nie był drogi, ładnie pachnie, szybko się wchłania, fajnie nawilża. Czy można wymagać więcej? :)
L'biotica, BioVax, Intensywnie regenerująca maseczka do włosów słabych ze skłonnością do wypadania- kupiłam ją w Super Pharm za 9,99 zł. Jestem osobą, która nie przepada za tego typu produktami, bo wiele maseczek obciąża moje włosy, a do tego nie lubię czekać, więc siedzenie przez 15 minut mnie denerwuje, a co za tym idzie, używanie ich u mnie jest bardzo rzadkie i niesystematyczne. Teraz postanowiłam, że będę jej regularnie używać. Maseczki BioVax zbierają dużo dobrych opinii, ja na razie nie będę się na ich temat wypowiadać, bo swoją maseczkę użyłam tylko raz.
Gillette, maszynki Simply Venus 3 Plus- maszynki, które używam od dawien dawna. Jestem osobą, która ma skórę naczynkową, więc nie mogę sobie pozwolić na depilację, pozostają mi maszynki i krem, a że zapach kremów jest dla mnie nie do wytrzymania to zostają mi maszynki. Wiele z nich podrażnia moją skórę, dostaję wysypki, ogólnie dramat. To jak na razie jedyne maszynki, które nie robią mi krzywdy. Nie wiem ile dokładnie kosztują, ale według mnie w promocji nie jest źle :)
Joanna, Z apteczki babuni, peeling do ciała- będąc ostatnio w Super Pharm przypomniałam sobie, że muszę kupić peeling. Akurat ten był w promocji, kosztował 9,99 zł. Jeśli chodzi o serię "Z apteczki babuni" to miałam kiedyś serum do końcówek, które strasznie przypadło mi do gustu i stwierdziłam, że czemu by nie spróbować z peelingiem. I wiecie co? To jest coś genialnego :) Peeling ma fajną konsystencję, jest galaretkowo-piankowy, przez co według mnie będę to produkt wydajny. Ma dość duże drobinki, ale nie są one agresywne. Peeling niesamowicie się pieni. Zapach? No cóż tutaj wielu może się nie spodobać, ale mi on osobiście nie przeszkadza. Świetnie wygładza naszą skórę i co dla wielu ważne, nie zostawia po sobie tłustej warstwy. Ja mam peeling z proteinami mlecznymi i ekstraktem z miodu, a są jeszcze z oliwą i podajże z bzem. Jak tylko się skończy ten to planuję wypróbować dwa pozostałę :)
Ben Nye, odsypki pudrów w odcieniach" Super White i Cameo- dość znane w ostatnim czasie pudry sypkie, zwłaszcza jeśli chodzi o kolor Banana. Ja postanowiłam zakupić na Allegro odsypki i je wypróbować :) Jeśli chodzi o pierwszy odcień, czyli Super White to nie bieli naszej skóry, ale pod warunkiem, że nie przesadzimy z ilością, mądrze go nałożymy. Cameo jest to odcień, który chyba kupię jeśli chodzi o pełnowartościowe opakowanie. Bardzo fajnie się sprawdza, ładnie wygląda na skórze i odcień też jest bardzo fajny. Kusi mnie wypróbowanie Banana, ale jest to podobno odcień, który nie nadaję się dla osób bielszych od ściany, więc jest on nie dla mnie, ale być może jak się opalę to na niego też się skuszę.
Essence, Studio Nails, Top Sealer high gloss- ostatnio, nie wiem jakim cudem, nie zakręciłam mojego lakieru nawierzchniowego i niestety, ale gdy to zauważyłam to było już po nim, więc musiałam kupić nowy. Nie wiem czemu, ale będąc w dwóch drogeriach Natura nie znalazłam swojego ulubieńca czyli Essence, Studio Nails, Top Sealer , czyli szybkoschnącego lakieru nawierzchniowego (..) był za to ten. Postanowiłam go kupić z pewnymi obawami i nie zadowoleniem, bo stwierdziłam, że tamtego wycofali. Po powrocie do domu sprawdziłam stronę Essence i jeden jak i drugi jest tam wśród ich produktów. Najbardziej się obawiałam, że będzie to lakier, który nie będzie taki fajny jak jego brat, którego wcześniej używałam. O dziwo działają tak samo :) I cena taka sama, czyli 10,99zł.
Mac, Pro Longwear Concealer, odcień NC15- mając okazję być ostatnio w Mac'u postanowiłam zaopatrzyć się w korektor. Kupiłam najjaśniejszy odcień, który wcale taki jasny nie jest :) Na zdjęciu macie porównanie dwóch moich korektorów, które aktualnie posiadam, czyli L'oreal, True Match w najjaśniejszym odcieniu, czyli 1 Ivory i właśnie kupiony przeze mnie Mac. Odcień aktualnie jest dla mnie za ciemny, więc korektor musi poczekać, że się trochę opalę. Zapłaciłam za niego 74 zł i mam nadzieje, że nie będę żałowała wydania tych pieniędzy :)
Swoją drogą muszę przyznać, że będąc już w Mac'u w Warszawie i we Wrocławiu to muszę przyznać, że zakupy wolę robić we wrocławskim sklepie. Obsługa jest tam zdecydowanie lepsza. Ledwo Cię zobaczą i zaraz pomagają w wyborze produktu. Jeśli chodzi o sklep w naszej stolicy to jestem zawiedziona. Na 4 osoby tam pracujące, dwie zajmowały się klientkami, a 2 stały i gadały z klientką, która zrobiła zakupy, za które już zapłaciła i postanowiły sobie uciąć z nią pogawędkę, a ja stałam chyba 10 minut i czekałam, aż ktokolwiek się mną zainteresuję, czego bardzo nie lubię, zwłaszcza, że bardzo się śpieszyłam.
To by było na tyle jeśli chodzi o moje nowości. Zapewne niedługo będzie "Projekt denko" i w końcu wrzucę zdjęcia mojego aktualnego koloru włosów. Ulubieńcy będą, ale dopiero lipca, bo w czerwcu za dużo produktów mi przybyło i jak na razie sprawdzają się świetnie, ale wiadomo, ocenianie produktu jako ulubionego po kilku użyciach nie jest raczej mądre :)
hej,posiadasz może jeszcze ten korektor z MAC? Może chciałabyś sprzedać odlewkę? :)
OdpowiedzUsuń