czwartek, 28 marca 2013

Nowości

Długo się zastanawiałam nad tym czy pisać o swoich ulubieńcach lutego, ale później doszłam do wniosku, że nie ma sensu, bo nic nowego wśród nich się nie pojawiło. Jeśli jesteście ciekawe, co nadal należy do moich ulubieńców, odsyłam Was do posta Towarzysze 2012 roku i Ulubieńcy stycznia :)
Dzisiaj pochwalę się Wam co mi przybyło nowego. Notka ta miała być dodana przeze mnie już dawno, ale ciągle zauważałam, że coś zaraz mi się skończy, więc będę musiała wybrać się do sklepu i coś kupić. W najbliższym czasie nie zamierzam nic nowego kupować, także pora na pokazanie Wam nowości. Nie będę rozpisywała się odnośnie tych produktów, bo o wielu napiszę w ulubieńcach marca :)





 Krem do rąk Garnier, Nawilżająca Pielęgnacja 7 dni z ekstraktem z aloesu, do skóry normalnej i suchej.



Farba do włosów SYOSS, Mixing Colors w odcieniu 5-86 Metaliczny złoty brąz- już niedługo dodam notkę na temat koloru moich włosów, ponieważ zauważyłam, że mój post na ten temat >>KLIK<< cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem. Od tamtego momentu farbowałam włosy dwa razy, najbliższa notka będzie dotyczyła poprzedniego razu, a później wrzucę efekt, który uzyskałam parę dni temu tą farbą :)





Płyn micelarny, Ziaja, Ulga dla skóry wrażliwej.




Maska oczyszczająca Ziaja z glinką szarą do skóry mieszanej, tłustej, trądzikowej.





Maseczka na twarz, szyję i dekolt, głęboko nawilżająca do cery odwodnionej i zmęczonej z sokiem aloesowym i kwiatem pomarańczy, Perfecta.






Antybakteryjna maseczka na twarz z wyciągiem z gruszki i glinką termalną, Perfecta.





Podkład Rimmel, Match Perfection w odcieniu 010 Light Porcelain.
Subtelny peeling do ciała, skóra sucha i odwodniona, Bielenda.


Głęboko oczyszczające chusteczki do twarzy, Beauty Formulas.





Antyperspirant w kulce Rexona, Pure Protection.

















Żel do mycia twarzy Lirene, do cery mieszanej i tłustej.














Peeling gruboziarnisty, głęboko oczyszczający, Lirene.















W ostatnim czasie zdobyłam to i owo za darmo:

Maskara Maybelline, The Colossal Volum Express- wygrana w konkursie Mayballine na Facebook'u. Do wygrania były właśnie te maskary, a do tego 3 pierwsze osoby w rankingu wygrywały torebkę MK. Kto brał w nim udział, ten wie, że wyniki raczej sprawiedliwe nie były. Ja, np. byłam osobą, która była w pierwszej dziesiątce, osoby, które w momencie zakończenia konkursu zajmowały trzy pierwsze miejsca zostały zdyskwalifikowane, bo osiągnęły wyniki nie do osiągnięcia, więc napewno oszukiwali, a torebki MK zdobyły osoby, które miały gorszy wynik ode mnie... Tak samo było w przypadku maskar, gdzie osoby które wygrały często miały gorsze wyniki od osób, które nie wygrały nic...


Prezenty od ShinyBox :) Akurat postanowiłam skomentować po raz pierwszy ich wpis na blogu, jak się później okazało, każda osoba która skomentowała dwa ostatnie posty dostaję takowy prezent :) Co dostałam? Próbki kremów Phenome, jeden z nich już miałam okazję wypróbować, ale o tym w ulubieńcach :) Lakier Rimmel, I <3 Lasting Finish w odcieniu 198 Azure i żel do kąpieli Wise Body, który jak dla mnie pachnie farbą do włosów ;) Jeśli któraś w Was nie ma jeszcze konta na ShinyBox, to zapraszam >>KLIK<< :)

piątek, 1 marca 2013

Zdenkowani w lutym!

Pora na produkty, które udało mi się zużyć w ciągu lutego. W sumie nie ma tego dużo, ale i tak cieszy, że po zużyciu danej rzeczy można się wybrać na zakupy ;D

 Dove, Intensive Nourishment, Body Lotion, Balsam do bardzo suchej skóry- świetny balsam... ładny zapach to jest jeden jego plus... drugim plusem i najważniejszym jest jego nawilżenie, gdy go kupiłam moja skóra była w nie najlepszym stanie, a on ją GENIALNIE nawilżył, po prostu się w nim zakochałam. Bardzo szybko się wchłania, co też stanowi duży plus. Nie widzę tutaj żadnych minusów.
 Schwarzkopf, Gliss Kur Ultimate Repair, Szampon do włosów bardzo zniszczonych- zacznę od minusów, miałam duży problem by go spłukać z moich włosów i niestety ale popołudniu moje włosy zaczynały wyglądać jakbym ich nie myła przez kilka dni ;/  Co do plusów, to napewno poprawił ciut stan moich włosów, czasami nawet nie używałam odżywki, bo mogłam włosy rozczesać, ładny zapach.
 AA, krem na dzień do cery naczynkowej- wspominałam o nim chyba w ostatniej notce, więc nie będę się powtarzała. Napiszę tylko, że lepszego kremu jeszcze chyba nigdy nie miałam :)
 Essence, Studio Nails, Better Than Gel Nails, Top Sealer- używam tego specyfiku od dłuższego czasu... Może jakoś nie powala na kolana, jeśli chodzi o przedłużanie żywotności lakieru na naszych paznokciach, ale ma swoje plusy, które zachęcają do kupienia. Po pierwsze, jego cena, czyli 10 zł... nie za dużo, nie za mało :) Po drugie, paznokcie pięknie się błyszczą. Po trzecie, zdecydowanie przyspiesza wysychanie lakieru i to jest mój pierwszy lakier nawierzchniowy, który NAPRAWDĘ przyspiesza schnięcie! I po czwarte, najważniejsze, często się zdarza, że maluję paznokcie w pośpiechu, a wiadomo jak się to kończy, pęcherzykami na lakierze, ale z tym lakierem jestem spokojna, ponieważ pięknie wyrównuje lakier na paznokciach, więc po pęcherzykach nie ma śladu :)

Revlon, ColorStay, Makeup with SoftFlex- podkład,  które używam od dłuższego czasu. W przypadku mojej naczynkowej cery, dobrze kryjący podkład to podstawa, ale jest jeszcze jedna ważna kwestia, jestem strasznie blada i znalezienie dla mnie podkładu jest cudem. Revlon posiada dużą gamę kolorystyczną, więc udało mi się znaleźć swój odcień (110 Ivory), jakiś czas temu kupiłam kolejny ten podkład, ale niestety muszę szukać czegoś innego, ponieważ Revlon zaczął mnie zapychać i wysuszać jednocześnie... ;/ Minusem tego podkładu napewno jest brak pompki, ale tylko na samym początku użytkowania, osoby takie jak ja, które używają go od dłuższego czasu, nie mają z tym problemu. Zdecydowanie polecam kupienia go na allegro, ponieważ jest tam o połowę tańszy niż w drogeriach :)
 Nivea, Pure & Sensitive Roll- nie raz i nie dwa pisałam, że muszę używać delikatnych antyperspirantów i w tej kwestii świetnie sprawdzają się te z firmy Nivea. Nie jest drogi, ładnie pachnie i co najważniejsze nie podrażnia!
 Dove, Intensive Nourishment, Krem do rąk dla bardzo suchej skóry- zachwycona balsamem do ciała, postanowiła skusić się na krem do rąk. Wystarczy przeczytać to co napisałam o balsamie, bo ten krem działa tak samo :)
Joanna, Naturia, Peeling myjący z gruszką- kupiłam go, bo nie było mojego ulubionego. Peelingi te są bardzo tanie, kiedyś używałam tylko i wyłącznie truskawkowego, ale ten z gruszką mnie powalił na kolana. Zapach jest nieziemski, dzięki niemu używanie go było czystą przyjemnością :) Ale ma niestety minusy... Jest nie wydajny, nie starczył mi niestety na długo ;/ Wygładzenie skóry też nie powala, ale dla samego zapachu można raz na jakiś czas go kupić ;D







Odżywka Gliss Kur- w skrócie: nie wyobrażam sobie bez niej życia ;D Największa zaleta: umożliwia rozczesanie moich włosów.








W tym miesiącu niestety musiałam to i owo wyrzucić do kosza. Co takiego wyrzuciłam? Krem do twarzy Lirene, o którym wspominałam w notce o ostatnich moich zakupach, wyrzuciłam go, bo jaki sens jest używanie kremu, który powoduje, że twoja skóra z każdym użyciem robi się coraz bardziej sucha? Do kosza powędrowały też wszystkie lakiery Golden Rose. Coraz częściej dochodziły do mnie informacje jak te lakiery szkodzą naszym paznokciom. Kiedyś niestety był u mnie taki okres, gdzie przez rok nie mogłam malować paznokci, moja płytka paznokcia zrobiła się bardzo nie równa, paznokcie się rozdwajały, a wszelakie próby malowania ich jakimkolwiek lakierem kończyły się klęską. Wtedy używałam w dużej mierze lakierów Golden Rose, gdy po roku nie używania lakierów, moje paznokcie wróciły w miarę do normy, postanowiłam, że kupię sobie jakiś droższy lakier niż Golden Rose i wróciłam do malowania paznokci. Całkiem możliwe, że lakiery w/w firmy przyczyniły się do kiepskiego stanu moich paznokci, a po tym ile niezadowolonych opini usłyszałam w ostatnim czasie na temat tych lakierów i wpływu na nasze paznokcie, przypomniałam sobie jaki koszmar przechodziłam ostatnimi czasy i postanowiłam nie ryzykować i wyrzucić lakiery Golden Rose... może to nie one wtedy były przyczyną moich problemów, ale wolę dmuchać na zimne...